wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 25 część 1: Wszystko co dobre wcześniej czy później musi się skończyć.

Miav
Co to znaczy ''jesteście pewne?'' - spytała dziewczyna o ciemnych krótkich włosach. Czułam jak krew zaczyna szybciej płynąć w moich żyłach. Nie chciałam. Nie mogłam ich zdradzić. ''Ale już to zrobiłaś'' - szepnął w mojej głowie cichy głosik. Kiedy zniknęłam na 3 miesiące one się martwiły, a ona knuła przeciw własnym siostrom. Tak, to ona ukradła strzałę Artemidy. To przez nią zginą niewinni herosi i śmiertelnicy.
- Myślisz, że to takie łatwe? Oni to wszystko zaplanowali, wiedzieli, że - nie dokończyłam, bo Annabeth postanowiła w tak nieodpowiednim momencie zacząć swoje prywatne śledztwo.
- Zaraz, zaraz...jacy ''oni''? - Za plecami blondynki łowczynie zaczęły się niespokojnie kręcić zalewając pytaniami swoją przywódczynie. Oczy Thalii były zimne i nieprzeniknione. W jej wnętrzu szalała burza, która w każdym momencie mogła zmienić się w sztorm. Nie było wyjścia, wszyscy już wiedzieli tylko czekali na ustne potwierdzenie swoich domysłów. Opadłam zrezygnowana na kolana czując łzy żłobiące w pyle osiadłym na moich policzkach. Tłuste włosy opadały mi wzdłuż twarzy tworząc śmierdzącą skorupę brudu.
- My...ja...ja nie jestem sama.

                                                                            Leon
- Bogowie! Ile tutaj krwi! - jęczał Jason. głowie skrzecz
- A czego ty się do cholery spodziewałeś?! Chłopczyk stracił nogę! Mieliście mi pomóc, a nie mdleć jak ten łajdak. - oznajmiła rozgorączkowana Amy. Pomacałem wokół siebie drapiącą i niezbyt przyjemną w dotyku leśną ściółkę. ''Łajdak, łajdak, łajdak, łajdak'' - śmiał się w mojej głowie skrzeczący głos, powtarzający jedną frazę.
- S-s-stracił nogę? - pisnąłem. Dziewczyna położyła już chyba setną warstwę opatrunków i wykonując dziwny znak w powietrzu, wstała stękając.
- A gdyby w stronę twojej nogi skoczył kiciuś wielkości lwa chcąc wbić ci zęby w twoje udo? - spytała z lekka uniesioną brwią. Za jej plecami stał Jason wpatrując się w nieprzytomnego chłopczyka i prowizoryczne bandaże na jego nodze..., a przynajmniej w to co z niej zostało. Zewsząd otaczały nas drzewa, ale najbardziej wyróżniała się wielka biała brzoza, której liście szumiały kojąco, przynosząc obecnym tu herosom spokój myśli. Wziąłem głęboki oddech i odezwałem się:
- Nie rozumiem...nie rozumiem jak możesz podchodzić do tego z taką obojętnością.
- Obojętnością?! CO?! Jak śmiesz?! - Zrobiła się czerwona na twarzy i zacisnęła pięści, którymi zapewne chciała mnie walnąć, ale nie zdążyła.
- Leo! Dość!..Tak już jest. W legionie...jesteśmy jednością i wspieramy się, ale kiedy któreś z nas słabnie albo zostaje ranne to odpuszczamy...ponieważ...ponieważ nie chcemy narażać innych, ale zmierzam do tego, że..ludzie cierpią...i to jest...normalne, wiemy że boli, ale co możemy zrobić poza chwilową ucieczką przed bólem? - Położył mi ręce na ramionach. Przypomniałem sobie festusa...słabnie...co możemy zrobić?
- Walczyć. - odpowiedziałem. Chłopak smutno pokręcił głową. 
- Nie Leo...nie walczyć. Czekać.
- Musimy go zanieść w jakieś ciepłe miejsce. - odwróciłem wzrok.
- Jaki bystry jesteś! - prychnęła dziewczyna.
                                                                          Thalia
- Nie mamy czasu na sprzeczki! Wyjaśnimy to wszystko kiedy Bogowie skończą rozwalać świat! Zdajesz sobie sprawę, że zostaniesz surowo ukarana za zdradę?
- Tak, Thalio. - Dziewczyna już opanowała emocje i stała na baczność, otoczona z każdej strony jedną z łowczyń, które zostały wyznaczone do jej pilnowania.
- Mogłabyś nam przynajmniej powiedzieć jak mamy przejść przez tą plątaninę pułapek? - spytała Piper grzebiąc w swoim skromnym ekwipunku. Nie byłam pewna czy używa swojej Czaromowy, ale najwyraźniej nie było to potrzebne.
- Jasne, macie jakieś kartki? Mogłabym to szybko rozrysować. - Miav uśmiechnęła się niemrawo. Jeżeli myślała, że poprzez grzeczne wykonywanie rozkazów wszystko ujdzie na sucho to grubo się myliła. Annabeth zaczęła grzebać w skórzanej, starej torbie, którą miała na ramieniu. Nieporządek, który w niej panował wyraźnie było widać  na zewnątrz. Pogniecione kartki papieru wyciągały swoje papierowe ręce jakby chciały zaznać trochę ciepła. Wreszcie podała dziewczynie ołówek i kawałek pożółkłego papieru.
- Pomijając wszystkie zawiłe labirynty, które owijają się same wokół siebie, są cztery główne korytarze, które dwoją się i troją, ale to pominę. W każdym z wejść stoją strażnicy, ale to nie jest pewne, ponieważ myślą, że będziemy się przemieszczać zwartą grupą, więc wątpię żeby marnowali ludzi kiedy dla nich nic nie jest pewne. - Narysowała wielkie wejście do budynku i 4 ''puste'' prostokąty, przed którymi narysowała cztery pary patyczaków, symbolizujących strażników.
- Czekaj, czekaj. Jeżeli spodziewają się, że będziemy przemierzać tunele razem, to znaczy, że będziemy musiały się rozdzielić, ale czy tylko ja uważam, że łowczynie są silniejsze kiedy są razem? - Zasugerowała Genevive, jedna z łowczyń. Blondynka łapała spazmatycznie powietrze na myśl, że będzie zdana na samą siebie.
- Gen, tym razem musi być inaczej. - odpowiedziałam, odgarniając włosy, które opadły mi na czoło. Brakowało mi kogoś w tym zamieszaniu.
- No więc...- narysowała kwadrat oznaczający zapewne komnatę, w której przetrzymywali Chejrona i resztę zakładników.
- W tej komnacie mogą być przetrzymywani wasi przyjaciele. Mam też teorię, że każdy z setek tuneli prowadzi do centrum budynku, tyle że dotarcie do niej przez każdy inny tunel może się różnić czasowo. To znaczy, że jeżeli Thalia razem z Piper pójdą tunelem ''numer 2'' i dotrą na miejsce po 20 minutach, to Annabeth z Natalie idąc tunelem ''numer 4'' mogą dojść po kilku godzinach, możliwe też, że wasz pobyt pod ziemią mogą przedłużyć halucynacje wprowadzając was w ślepą uliczkę - Miav uniosła podbródek ''zadowolona'' ze swojego wykładu.
- Pozory. - prychnęłam pod nosem, przypominając sobie jej tak niedawno zapłakaną twarz. Odwróciłam się od grupy i spojrzałam w niebo.
- Tato?? Słyszysz mnie? - spytałam cichutko.
Z lewej strony dobiegł mnie trzask laptopa Annabeth i pisk zaskoczenia.
- Co do cholery? - warknęłam. Na kolanach córki Ateny siedziała Natalie z rozwaloną fryzurą i rozkojarzoną miną.
- Nie mogłeś przysłać nam czegoś lepszego?- jęknęłam znowu patrząc w górę i myśląc o ojcu, a potem wracając do obowiązków.
- Gdzieś ty była?!
- Yyy...na wycieczce? - Powiedziała schodząc z blondynki i rzucając jej pełne skruchy spojrzenie.
- Hmmm..na wycieczce? My tu próbujemy przeżyć miły spacerek pod ziemię, a ty znikasz!
- Podczas pracy można chyba trochę wyluzować, nie? - odpowiedziała i zniknęła ze specyficznym ''puff'', pojawiając się przy pięknie zdobionych wrotach jednocześnie je otwierając.
- Szpanujesz.- Wyszczerzyła zęby Miav patrząc na Natalie.
- Nie? Ja tylko pokazuje co potrafię. - odpowiedziała z figlarnym mrugnięciem. Przewróciłam oczami, ale nie zapomniałam o tym, żeby w wolnym czasie sprawdzić znaczenie paru słów.
- W końcu przez ileś tam lat byłaś drzewem. - mruknęłam sama do siebie i podążyłam za resztą.
                               
                                                                              Natalie
W środku było ciemno,ciepło i potwornie duszno! Jedynym źródłem światła była słabo paląca się pochodnia, znaleziona może 50 albo 100 metrów od wejścia. Na początku tunele były dość ucywilizowane, ale z czasem podłoga zamieniła się w grząską glebę. Nikt z nas się nie odzywał. Szłyśmy wężykiem z Annabeth na czele. Nasz pochód nagle się zatrzymał.
- Ruby! Do mnie! - krzyknęła Piper. Dziewczyna o ciemnych kręconych włosach przecisnęła się obok mnie. Byłam ciekawa co się stało. 7 metrów dalej niespodziewanie sklepienie było o wiele wyżej. Na samej górze, jakimś dziwnym trafem była szklana szyba, przez którą wpadało światło, oświetlając jakąś postać na środku '' sali''. Była to wysoka kobieta o ciemnej skórze, ubrana w białą tunikę ze zdobieniami w kolorze złota i turkusu. Stopy miała bose. Od łydek zaczynała się gruba, biała linia na jej ciele, kontrastując z odcieniem skóry. Prawdopodobnie był to tatuaż przechodzący pod tuniką aż do zgięcia łokci.
- Hero najświętsza...czy to jest Neith? - spytała Miav.
- Kto?! - warknęłam zirytowana swoją niewiedzą.
- Egipska bogini łowów...chyba? - Powiedziała Piper lekko onieśmielona spojrzeniem Annabeth, które było pełne uznania.
- Tylko co ona tu robi? - Odezwała się Ruby. Dopiero teraz zauważyłam pewne podobieństwo Miav do dziewczyny. Miały te same pełne usta i lekko zadarte czubki nosów. Włosy Miav były ciemniejsze niż Ruby, za to dziewczyna była wyższa i drobniejsza. Ich oczy były niemal identyczne, tylko oczy Ruby otwarcie okazywały co dziewczyna w tej odczuwa. Nos wyższej z dziewczyn posiany był piegami.
- Mnie się pytasz? Może zadzwonimy do biura obsługi klienta i powiemy, że w przesyłce nastąpiła pomyłka? - Odezwała się Thalia.
Nastąpiła krępująca cisza i nagle wyrwała się Miav:
- Rzućmy w nią kamieniem!- Zaproponowała. Rozległy się śmiechy z głupoty nastolatki.
- No co?! - próbowała się bronić.
- Ona...ona może mieć rację. Jeżeli chcemy przejść, musimy sprawdzić czy nic nam nie grozi z jej strony - zaoponowałam.
- Ty mówisz serio? Bądźmy realistami. Co będzie jeżeli rozbudzimy ją z transu i nas wszystkie pozabija? - Odpowiedziała Annabeth, która zaczynała mnie już naprawdę irytować.
- Czy ja wyglądam na osobę, która żartuje?! - Krzyknęłam.
- Nie mamy lepszego planu, a poza tym z tego co wiem Neith jako Pani łowów musi przejść...pewien rytułał, żeby kogoś zabić. To nasze jedyne rozwiązanie...No to...ktoś chętny? - Spytała córka Zeusa. Miav wzięła kamień wielkości męskiej pięści i rzuciła go w sam środek twarzy boginki. Wszystkie wstrzymałyśmy oddech. Minęło pięć sekund..dziesięć. Nic. Potem dziewczyna zmieniła się w cień  i po chwili znalazła się przy kobiecie.
- Stój idiotko! - syknęłam, ale ona włożyła swój palec do nosa egipskiej łowczyni, patrząc na nasz z głupkowatym uśmieszkiem.
- Fuuuuuj! - oburzyła się córka Afrodyty.
- Widzicie! Droga...- nie dokończyła bo przerwał jej świst wyciąganego sztyletu.
- A zapowiadało się tak dobrze. - warknęła Thalia.
__________________________________________________
C.d.n
Mroczna

Notka

Witam, witam! Już nie długo święta! A ze świętami...moje urodziny :)
Rozdział w drodze. Osobiście uważam, że jest za krótki, ale nic nie poradzę kiedy jest się pod czyją....presją .-. W następnym rozdziale nie za dużo się dzieje, ale na szczęście są dwie części :). 2 dodam niebawem. Dziękuję wszystkim za nominację, ale szczerze mówiąc, nie za bardzo chciało mi się potem w to bawić :( I gratuluję wszystkim nominowanym!
______________________________________________
Mroczna

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 24

                                                                       ***LEO***

- Agh! Koty?! Naprawdę?! Nie znoszę kotów! - jęknąłem. Obróciłem się chcąc zawołać Jasona, ale nie uwierzycie... On się beztrosko siłował z jakimś sokołem, a mi zostawił na karku armię puszków, tylko, że te puszki były wielkości psa. Popatrzyłem na wzgórze Herosów... W oddali zauważyłem smukłą sylwetkę jakiejś kobiety. Ręce miała uniesione do góry, a w jej stronę biegł Carter. Otrząsnąłem się z szoku i zaatakowałem jednego z tygrysków moim młotem. Walczyłem z potworami, z bogami i herosami, ale jeszcze nigdy nie zabiłem zwierzęcia. Tylko, że to zwierze...właśnie chciało mi wydrapać oko.
- Mraaaau! - Wrzasnęło kocisko i rozpłynęło się.
- Ty tam! Wstawaj! Lecę za Carterem żeby go osłaniać! Musimy zdjąć zaklęcie z Bastet! - Krzyknęła magiczka.
- Jason! - Chłopak trzasnął ptaka piorunem. Sokół zaczął spadać w dół i w ostatniej chwili wyrównał lot. Obróciłem cię i z pół obrotu walnąłem go młotem. Wrzasną i rozpłynął się. Ruszyliśmy w wir walki. Wraz z Jasonem usmażyliśmy chyba z tysiąc kanapowców, gdy na południe od nas nasi nowi przyjaciele używali różnorodnych zaklęć by...no nie wiem... uwolnić tą kobietę? zniszczyć ją? Ale jeżeli  dzieliło nas  tylko to od wygranej...nie mieliśmy wyboru. Inni obozowicze dzielnie stawiali czoła przeciwnikom. Kiedy obróciłem się, za mną walczył 8 letni Josh z wielkim rudym kocurem. Przebił bestię włócznią i uśmiechną się przelotnie. Otworzyłem usta, żeby go pochwalić, ale w tej samej chwili coś czarnego rzuciło się na chłopaka i znikli mi z oczu. Taranem zaatakowałem kolejnego potwora i ciemno włosy chłopczyk mignął mi przed oczami.
- Będzie dobrze. - Szepnąłem sam do siebie.

                                                                ***CARTER***
- Bastet! Ocknij się! BASTET! - Krzyczałem! To wszystko stało się tak szybko! Horus musiał w tym maczać palce! Od kilkunastu tygodni się do mnie nie odzywa! Dowiedzieliśmy się o Wojnie Bogów od Besa... Jak zwykle paplał co mu ślina na język przyniesie.. i proszę. Jako mniejsze bóstwo, Bes niezbyt interesuję się sprawami innych bogów, więc nie musimy się martwić, że jakiś brudny, ponad miarę agresywny krasnal nas zaatakuje. Za mną podążał wężyk kotów, które Ziya starała się trzymać na dystans, kiedy ja miałem złamać zaklęcie. Tyle, że próbowałem już wszystkiego. Za każdym razem mnie odrzucało.
- Carter! Za tobą! - Krzyknęła moja dziewczyna. Skoczyła na mnie wielka biała pantera. Przewróciliśmy się na ziemie.  Bestia podniosła łapę. Zasłoniłem twarz, ale prawdopodobnie i tak to by nic nie dało. Ziya pisnęła i zaczęła biec w moją stronę.
- Bastet. Ja wiem, że ty tego nie chcesz. - Powiedziałem, a kot warknął dając mi znać żebym się zamknął.  Potok nie zrozumianych zaklęć z ust mojej kociej przyjaciółki ustał. Otworzyła oczy i głęboko zachłysnęła się powietrzem. 
- Kocięta. - Wyszeptała i w tym momencie kocur, który najwyraźniej zamierzał mnie zjeść zmienił się w małego kotka, siedzącego na moim brzuchu. Warknął, ale brzmiało to bardziej jak koci płacz. Mimo sytuacji, która zaistniała starałem się nie roześmiać. Otrzepałem się z ziemi i razem z Ziyą podeszliśmy do bogini, która skuliła się i tępo patrzyła się w niebo. Obróciłem się w stronę mojej towarzyszki i dałem jej do rąk małego puszystego kociaka, ale jej twarz ani trochę nie złagodniała.
- Chodź Bastet. To nie twoja wina..Nie musisz się obwiniać.. Myślę, że zrobił...- Położyłem jej rękę na plecach i zachęciłem do wstania, ale o mało co nie straciłem dłoni. Bogini syknęła i w miejscu gdzie była moja dłoń, widniała dziura w kombinezonie, a przez rozcięcie było widać kawałek jakiegoś hieroglifu.
- Poczekaj.. - Wyrwałem się delikatnie Ziy i podszedłem do boginki. Rozchyliłem materiał i na plecach widniał świeżo wytatuowany znak Horusa. 
- Wiedziałem! - Krzyknąłem, że aż spłoszyłem małego kotka z rąk mojej przyjaciółki. Zwierzątko podbiegło do bogini i dosłownie wskoczyło do niej. Zostało wchłonięte w miejsce tatuaża.
- Boli.- Jęknęła moja kocia opiekunka. Ziya podeszła do niej i złapała ją za jedno, a ja za drugie ramię.
- A teraz z górki. - Sapnęła magiczka.





                                                                 ***LEO***
- Czy to nie za łatwe? - Spytał mnie Jason.
- Ciesz się, że na razie to koniec. - Odpowiedziałem rozglądając się za innymi rannymi obozowiczami, których trzeba by było zanieść do Wielkiego Domu. Właśnie w bohaterski sposób ratowałem śliczną brunetkę od Hermesa przed pazurami kociska kiedy po obozie rozniosło się echo westchnienia ulgi i wszystkie bestie pozamieniały się w koty normalnych rozmiarów.
- Valdez! - Wrzeszczała Drew biegnąc do nas. Miała rozcięty łuk brwiowy, poszarpany top i nie zbyt atrakcyjną szramę na policzku.
- Yyy.....i ty masz być od Afrodyty? - Wybuchnąłem śmiechem na co ona walnęła obcasem o ziemię jak małe dziecko i już miała na mnie skoczyć, kiedy przede mnie płynnym ruchem wysunął się mój rzymski kumpel. Dziewczyna omal nie zemdlała w jego uchwycie.
- Najpierw powiedz co się stało, dobrze? - Spytał tym głosem, którym się bajeruje dziewczyny.
- Ha...Valdez..Na co ty liczyłeś? Przecież on ma doświadczenie! -  Mruknąłem. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, odsunęła się od blondyna i powiedziała drżącym głosem.
- Amy z domku Apolla...ona potrzebuje waszej pomocy teraz! 
- Gdzie ona jest? - Spytałem przechodząc z trybu ''Leo idiota'' na tryb ''Leo bohater''. 
- W lesie! Zaprowadzę was! - Powiedziała i pobiegła w stronę drzew. Bałem się co może nas tam zastać. Gałęzie smagały mi nogi i dopiero kiedy Jason zawołał mnie po imieniu zauważyłem, że zaczynam się powoli palić.
- Stary...wszystko okej? - Spytał mój kumpel.
- Taak.. biegnij dalej..zaraz was dogonię. - Stwierdziłem i patrzyłem jak syn Jupitera się oddala.
Zrobiłem sobie, krótką i truchtem pobiegłem wzdłuż wydeptanej ścieżki. Kiedy się zatrzymałem stałem obok Jasona....a przed nami leżał chłopiec....miał paskudną ranę na nodze, a Amy gorączkowo polewała mu czymś zranienie modląc się do swojego ojca..Chłopczyk był pół przytomny. Po jego policzkach leciały łzy. Ten chłopak to był Josh..poczułem zapach krwi...zrobiło mi się nie dobrze.

                                                              ***NATALIE***
Był ranek. Właśnie pakowałam swój prowizoryczny plecaczek, który dostałam od łowczyń.
- A co ja się będę męczyć. - Mruknęłam i wypowiedziałam zaklęcie. Wszystkie moje rzeczy zostały w szybki i praktyczny sposób zapakowane. Obróciłam się i za mną opierając się na brzozie stała Miav. Wydawała się jakaś inna. Jej wzrok skupił się na mnie.
- Nic ci nie jest? Bo wyglądasz jak jakaś babcia, która ma dostać zaraz zawału. - Dziewczyna na chwilę zamknęła oczy, a potem warknęła. Jej oczy wypełniły się płynnym złotem.
- Ech...ktoś tu się rozgniewał. - Odpowiedziałam nie wzruszona i podeszłam w stronę grupki dziewcząt.
- Czas ruszać!-  Krzyknęła Thalia. Annabeth kurczowo trzymała się ramienia Piper, a jedna z łowczyń podeszła do mnie i zmierzyła mnie krytycznym wzrokiem.
- Co tak stoisz? - Spytała.
- Chciałam się spytać o Miav...ona tak zawsze?
-Ych...niestety..kiedy do nas dołączyła to..było tak samo, ale kilka miesięcy zaginęła na misji.. nikt jej nie widział..nikt nie wiedział czy żyje. Dopiero parę tygodni temu się odnalazła. Najdziwniejsze jest to, że była cała i zdrowa, a kiedy jej się pytałyśmy jak jej się udało to odpowiadała tylko, że Artemis nad nią czuwała, ale od kiedy wróciła...bogini już z nami nie poluje....nie daję nam żadnych znaków..nic.
- Dziewczyny zbiórka! - Zawołała córka Afrodyty.
- Kim ona jest? - Łowczyni przełknęła ślinę.
- Herosem. - Odpowiedziała.
- Czyim dzieckiem?
- Hadesa, ale ona...jest kimś więcej...
- Pfff....kimś więcej? -Prychnęłam i poszłam po swoją perłę.

                                                                         ***PIPER***
Nie polecam podróży przez Perły, ale w naszym wypadku, było to najlepsze wyjście. Kiedy dotarłyśmy do celu, stwierdziłam, że mogłabym tu zostać na zawsze. Miasto było olbrzymie, ale znalazło się tu trochę miejsca na Matkę Naturę. Obrzeża miasta okalały pagórki i większe góry. Wspaniały krajobraz. 
- To gdzie teraz? - Spytała Annabeth.
- Ja...chyba wiem. - Powiedziała ta ''niezwykła'' z łowczyń. Jej ręce pokrywały czarne żyły.., wyglądała jakby miała zaraz zostać pochowana żywo w trumnie. Na szyi widniał łańcuszek z jakimś symbolem, którego nie rozpoznałam. Przez chwilę wydawało mi się, że świecił jakimś własnym ciemnym blaskiem, ale dziewczyna szybko zakryła naszyjnik ręką.
- To będzie w tamtą stronę. - Wymamrotała Miav. Ona coś knuje - pomyślałam, ale poszłam za resztą.
Stanęłyśmy przed starą kamienicą. Tyle, że ta kamienica..była zamieszkana.
- I w tej norze są przetrzymywani nasi przyjaciele? - Prychnęła Natalie, na co Thalia spiorunowała ją spojrzeniem....dosłownie.
- Nigdy nie lekceważy się przeciwnika, zrozumiano? - Spytała córka Zeusa. Reszta zaczęła coś bełkotać. Popatrzyłam w stronę drzwi. Zasłaniała je Miav. Po jej czole spływał pot, a jej oczy wyglądały jak oczy zapędzonego w śmiertelną pułapkę zwierzęcia.
- Jesteście pewne, że chcecie tam wejść? - Wydyszała.

____________________________________________________________
No to rozdział się podobał ^_^ ?
Pozdro :**
Mroczna

Liebster Blog Awards i Versatile Blogger Award




Kochani! Mój blog został nominowany do Liebster Blog Awards! NAPRAWDĘ DZIĘKUJĘ! i to aż
2 razy...
http://historie-polbogow.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-awards.html
http://milosna-historia-herosow.blogspot.com/p/liebster-award.html

1. Ulubiona książka?
Ech.... jest ich naprawdę dużo, ale jednak wygrywa Percy Jackson i Herosi Olimpijscy: Znak Ateny.
2. Ulubiony/a piosenkarz, piosenkarka lub zespół?
Moją najukochańszą piosenkarką jest Ellie Goulding.. Jej piosenki naprawdę do mnie trafiają..nie tylko na tle muzycznym.
3. Od jak dawna prowadzisz bloga?
Od września 2013 roku.
4. Jakie jest twoje motto?
'' Nie warto okazywać bólu, i tak nikt go nie ukoi''
5. Ulubiony film?
Raczej nie mam.
6. Kto jest twoim autorytetem?
Myślę, że Rick Riordan...
7. Ulubiony kolor?
Czerwony
8. Co cie inspiruje do pisania?
Wszystko...ale najbardziej muzyka.
9. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Od kiedy byłam takim małym brzdącem chciałam zostać archeologiem :)
10. Ulubiona liczba?
 No oczywiście, że 2.
11. Czy masz literackiego/literacką 'męża/żonę' ?
 Za dużo ich :)
- Pytania od Belibers

1. Gdybyś miała/miał na jeden dzień otrzymać nadnaturalną moc. Co by to było i czemu?
Chciałabym się pobawić w Animaga. Kręci mnie szamanizm.. I chciałabym się poczuć przez chwilę silniejsza od wszystkich ludzi. Bo czasami wyobraźnia nie wystarcza.
2. Gdybyś mogła/mógł przenieść się na jeden dzień do książkowego świata. Jaka to by była książka i dlaczego?
Myślę, że byłby to Eragon (Seria Dziedzictwo).. Kiedy czytamy tą serię...czujemy wolność. W mojej głowie formowały się piękne krajobrazy. Eksplozja uczuć. To było lepsze niż kino :) Czyż nie było by wspaniale wsiąść sobie na smoka i odlecieć?
3. Czemu ten temat a nie inny?
Temat? Stawiam, że chodzi ci o bloga. Szczerze mówiąc nie wiem... To był chwilowy napływ weny... Od czasu do czasu chyba każdy tak ma :)
4. Ulubiony wykonawca?
Jeżeli chodzi o muzykę to ..Ellie Goulding :)
5. Ulubiony film/książka?
Tylko książka ;) Oczywiście, że Percy Jackson Znak Ateny.
6. Gdybyś mogła/mógł przez jeden dzień być kimś innym, kto by to był?
Chodzi o konkretną osobę czy...o osobowość. Stawiam na 2 opcję. Chciałabym być silniejszą osobą... Czasami pluję sobie w twarz, myśląc, że gdybym była silniejsza..to może...by mi się udało.
7. Ulubiony kolor?
Czerwony.
8. Gdybyś miał/miała zmienić coś w swoim życiu, co by to było?
Chyba... miejsce zamieszkania :) To takie banalne..ale..chodzi mi o ..świat.
9. A w wyglądzie?
Wszystko :)
10. Jakie masz stosunki z rówieśnikami.
Yyy...to jest chyba najcięższe pytanie.. Nie mam zbytnio znajomości twarzą w twarz. Łatwiej jest mi znajdywać znajomych w internecie. Jak widać jestem życiową ofiarą, ale cóż poradzić?
11. Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
Hah...chyba na studiach.. :)
- Pytania od Laciata

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymana od innego blogera w ramach uznania za ,, dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informując ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Osoby, które nominuję to: 

  •  http://pamientniki-herosow.blogspot.com/
  • http://heros-i-heroska.blogspot.com/
  • http://annabeth-and-percy.blogspot.com/
  • http://demigodofbrooklyn.blogspot.com/
  • www.historie-herosow.blogspot.
  •  http://percyiannabeth.blogspot.com/ 
  •  http://glonomozdzkoweopowiesci.blogspot.com/

    Moje pytania do autorów:
    - Co Cię inspiruję?
    - Czy cierpisz czasem na brak weny?
    - Jeżeli tak, to jaki masz sposób, żeby się go pozbyć?
    - Łatwiej się wam pisze w ciągu dnia, popołudniu czy w nocy?
    - Ulubiona pora roku?
    - Czy zdaje Ci się czasem, że twoja fabuła jest poprzedzana innymi książkami lub blogami? (nie mówimy tu o fan fiction)
    - Czy w przyszłości planujesz powiązać swoją karierę z pisaniem?
    - Jakie jest twoje największe marzenie?
    -  Cytat, który prowadzi Cię przez życie?
    - Ulubiona piosenka?
    - Jeżeli miałbyś stworzyć swój własny świat to jakby on wyglądał, co by w nim było i jakie zasady by nim rządziły?

    No i została nam nominacja do
    Versatile Blogger Award :)
    Zasady są takie, że muszę podać bloga osoby, która mnie nominowała, napisać 7 faktów o sobie i nominować kolejne 7 blogów.  Nie mogę nominować mojego bloga, ani osoby, która mnie nominowała. Więc tak... Nominowała mnie Laciata :) Dziękuję!

    Fakty o mnie :
    1. Jestem z Opola.
    2. Jestem szatynką i mam zielono/brązowe oczy.
    3. Od jakiegoś czasu zaczęłam czytać mangi.
    4. Ubóstwiam czytać książki, a zaczęło się wszystko od Baśnioboru.
    5. Nie oglądam za bardzo telewizji :) Ale jeżeli już to jestem wielką fanką serialu Wolfblood!
    6. Ulubieni aktorzy to Logan Lerman, Alexandra Daddario, Aimee Kelly, Bobby Lockwood.
    7.Nie mam żadnych ukrytych talentów, więc z osiągnięciami u mnie ciężko :)

    Nominuję : http://glonomozdzkoweopowiesci.blogspot.com/


__________________________________________________________________
Serdecznie wam dziękuję!
Mroczna






niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 23

                                                                    ***NATALIE***
Siedziałyśmy przy nie dawno rozpalonym ognisku razem z łowczyniami, grzejąc się. Obok mnie siedziała ta dziewczyna, która przed chwilą popisywała się swoimi umiejętnościami zawodowego zabójcy. Oczywiście uważam, że byłabym lepszym, ale to szczegół. Obróciłam się w stronę lasu, żeby zobaczyć jak ostatnie promienie słoneczne igrają między pniami drzew.
- Jak masz na imię? - Spytała młoda łowczyni. Jej twarz przypominała mi te maski, które da się spotkać w teatrze. Emocje wręcz można było dotknąć, ale oczy były puste.
- Natalie...A ty?
- Miav. - Odpowiedziała i uśmiechnęła się.
- Miał? Chyba był taki pokemon, nie? 
- Mia-v. Dodajesz ''v'', a tak przy okazji co to pokemony?
- To taka bajka...o dzieciach i ich super zwierzątkach..Nie znasz?
- Yyyy....Raczej nie... - Powiedziała z zakłopotaną miną.
Siedziałyśmy tak w ciszy patrząc się w ognisko, grupka łowczyń i Annabeth poszły na własną rękę po Perły, a w obozie zostałam tylko ja, Miav, Piper i jakaś inna dziewczyna. Od strony plaży doszedł nas cichy płacz i szmer uspakajających rozmów. Kiedy nasi ''zwiadowcy'' stanęli przy ognisku zauważyłam, że ta od Ateny płaczę.
- Anabeth, co się stało - Podeszła do niej Piper.
- Pe-percy..Ich tam nie ma...
- Co to znaczy nie ma ich? I jak dostaniemy się do Turynu? - Spytała córka Afrodyty.
- Nie ma ich...Wrogowie opanowali zamek..masowa ucieczka? Coś ci to mówi? A Perłami się nie martwcie, tamtejsze nimfy, które nie były skłonne opuścić pałacu zostały i zbudowały mały bunkier gdzie przesiadują razem z rannymi. Dostałyśmy w sam raz dla każdej z nas...
- Thalio! Przecież my... Przepowiednia nic o nas nie wspomina - Odezwała się Miav...
- To nic nie znaczy...To jest mój obowiązek, nie mogę....- Nie dokończyła bo w słowo weszła jej Annabeth
- To twój obowiązek, żeby chronić swoje łowczynie i samą siebie! - Dziewczyna wręcz krzyknęła. Córka Zeusa podeszła do niej, złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę lasu..Nasunęło mi się dziwne skojarzenie, ale od razu je wyrzuciłam z głowy. Kiedy wyszły Annabeth szła ze spuszczoną głową, co znaczyło, że dotarły do porozumienia, ale na korzyść łowczyni.
- No to mamy ustalone..Jutro z samego rana wyruszamy!

                                                                    ***JASON***
Zmontowaliśmy z Leo jakąś byle jaką scenę do przemówienia i zgromadziliśmy obozowiczów na główny plac. Cały czas martwiłem się o Piper... Było bardzo późne popołudnie i słońce zaczynało się powoli chować. Na podeście staną Carter - mag z Domu Życia, Oko Horusa i nasz sojusznik. Za nim stanęła Ziya. Chłopak zaczął mówić o zagrożeniach, które ja usłyszałem wcześniej. Było słychać zduszone krzyki, a nawet zmęczone tym wszystkim westchnienia. Ciemno skóry chłopak zrobił przerwę dla wzbudzenia napięcia i gdy miał coś powiedzieć, nad naszymi głowami zaszybował olbrzymi sokół, nurkujący w dół i łapiąc maga w swoje wielkie szpony. Ziemia zatrzęsła się nie miłosiernie. Nawet nie zauważyłem, że lewituję w powietrzu i staram się nawiązać mentalny kontakt z ptakiem, ale przecież to nie był orzeł... Kiedy kolejny raz wszystko zaczęło się trząść do obozu wparowała armia....armia kotów.
_____________________________________________________
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO NATI!!!!!!!  żebyś dożyła tych 51 lat :D
Masy nożyczek :3 ( znowu ) Benedicta :3 Octaviana :3 Spokoju ( siostry ;__; ) i duuuuuuuużo mięsa XD Ale jestem wredna, nie?
I zapraszam na mojego nowego bloga! 2 rozdział pojawi się niestety po 8 stycznia, ze względów na problemy techniczne.. i również przepraszam, że ten był tak, krótki, ale nie mam zbytnio dostępu do internetu jakiego bym chciała....http://przed-miloscia-sie-nie-ukryjesz.blogspot.com/

Mroczna

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 22

No to wesołych świąt! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale było małe zamieszanie, a poza tym moja wena gdzieś uciekła... Miłego czytania ;* aha :) i chciałabym wam podziękować za wasze komentarze. Nawet nie wiecie jak się cieszę kiedy widzę, że ktoś czyta moje bez sensowne opowiadania...
Mroczna
___________________________________________________

                                                                            ***LEO***
Parę nie znajomych zaprowadziłem do Jasona, który aktualnie ich przesłuchiwał. Kiedy ten ciemnoskóry chłopak - Carter, powiedział, że Ziya to jego przyjaciółka tym specyficznym tonem od razu sobie odpuściłem. Nie chciałem zadzierać z tym chłopakiem. Spacerowałem sobie teraz myśląc o przepowiedni...Nie wierzyłem, że uda im się odnaleźć jakieś dawno zagubione śmieci i do tego uratować przyjaciół. Na mojej ręce zamigotały płomyki ognia...Mieliśmy tyle problemów, tyle przygód i nie było czasu nawet pomyśleć głębiej o naszych czynach. Nie łatwiej byłoby wszystko spalić i zbudować od nowa? Czemu tylko herosi mają takie problemy? Kiedyś ktoś mu powiedział, że czasami trzeba wycierpieć swoje, a wtedy szczęście przyjdzie samo, ale czy on nie wycierpiał za wiele?!

                                                                ***PIPER***
Razem z moimi przyjaciółkami biegłyśmy przez las, nasze pegazy zostawiły nas w połowie drogi...donikąd. Nie wiedziałyśmy gdzie szukać przyjaciół, a tym bardziej  gdzie szukać strzał Artemidy. Gałęzie chlastały nas boleśnie w nogi , rozcinając skórę. Z tyło dobiegł mnie krzyk Annabeth. Podbiegłam do blondynki i pomogłam jej wstać, na jej kolanie widać było paskudne rozcięcie. Natalie - córka Hekate stanęła przy mnie i patrząc na nią przypomniałam w czym specjalizuje się jej matka.
- Natalie, tak? Czy umiesz...czy mogłabyś jej pomóc? Jej kontuzja nas opóźnia i...
- Jestem dopiero od niedawna na magicznym szkoleniu i nie potrafię nic oprócz podstawowej magii, ale mogę spróbować ukoić jej ból - to coś jak ambrozja, ale w zaklęciu, dzięki temu będzie mogła bez problemu się poruszać nie czując bólu, ale rana będzie się zasklepiać w ludzkim tępię. Będę używać magii instynktownej pierwszy raz, więc nic nie gwarantuję... -  Spojrzałam na Annabeth, która zagryzła wargi starając się nie rozpłakać.
- Spróbujmy. - Wymamrotała.
Kiedy czarodziejka przykładała rękę do rany mojej przyjaciółki, mój sztylet w pochwie zrobił się gorący. Sięgnęłam po niego ręką, a na jego klindze pojawił się obraz... Jakieś miasto, otaczały je góry, a małe uliczki wiły się labiryntami. Ten krajobraz wydawał mi się znajomy. Tak! To Turyn! Mój ojciec kiedyś nagrywał tam film. Chciał mnie zabrać ze sobą, ale ja nie chciałam ponieważ obraziłam się na niego, że spędza więcej czasu w pracy niż ze mną. Wysłał mi wtedy pocztówkę z Włoch. Miałam wtedy 10 lat? Kiedy tata wrócił i mi opowiadał o tym miejscu, zaczęłam skrycie żałować, że nie pojechałam z nim.  Potem obraz się zmienił i moim oczom ukazali się nasi przyjaciele. Clarisse bez namiętnie waliła  włócznią w ścianę jakiejś komnaty. Chejron leżał bez życia, Silena siedziała w kącie i płakała, a Octavian łaził tam i z powrotem. Była to wielka sala, zdobiona malowidłami. Wizja zniknęła i uświadomiłam sobie, że we Włoszech znajduję się Rzym, a  w takim razie i Turyn.... Popatrzyłam na zdrową już blondynkę i powiedziałam
- Kierunek Włochy.  - Natalie najwyraźniej nie zrozumiała, ale Annabeth skrzywiła się jakby znowu sobie rozcięła kolano.
- Nie mów, że....- W odpowiedzi ponuro pokręciłam głową. Usłyszałyśmy szelest liści, a potem w lesie zapanowała dziwna cisza....
Natalie podała rękę Ann i jej osoba zaczęła jaśnieć fioletowym blaskiem, a potem poczułam się jakby uderzyła mnie wielka fala nieświadomości.
- Co ty...? - Dziewczyna odwróciła się z uśmiechem i odpowiedziała.
- Mgła, zaklęcie przeciwdziałające...Magia instynktowa? - Wzruszyła ramionami i obeszła mnie jakby nigdy nic.


                                                                  ***NATALIE***
Był już wieczór kiedy rozbiłyśmy obóz. Podążałyśmy wzdłuż wybrzeża, ponieważ musiałyśmy się dostać do pałacu Posejdona po jakieś perły, które nam pomogą nam się przedostać do Włoch... Powoli ciepłe, letnie dni zmieniały się w jesienną, deszczową pogodę. Annabeth - córka Ateny, drżała pod kocem z zimna i głodu, a Piper obwiniała się za to, że nie wzięła swojego Rogu Obfitości. Oczywiście mogłabym go ''wyczarować'' z obozu, ale moja magiczna aura za bardzo by na tym nie skorzystała. Właśnie zbierałam drewno na ognisko i żałowałam, że nie ma tu tego Leona, który jest pierwszy do zapalania czegoś lub kogokolwiek. Jako jedyna  w tym momencie wyczułam drgania magicznej bariery stworzonej z Mgły. Obróciłam się i na przeciw mnie z dziesięć metrów dalej stał ptak...nie, nie ptak! Ale było wielkie! Jego tylne partie ciała były lwie,a głowa przypominała głowę złotego orła, który jest jednym z symboli rzymskiego obozu. Na północ ode mnie usłyszałam odgłosy wilków. Zza drzew wyłoniła się grupa dziewczyn, które były ubrane na białe, srebrzyste kolory. Na ich czele stała dziewczyna o czarnych, krótkich włosach - Thalia, o której nie mniej słyszałam niż o samych łowczyniach. Z szeregu wyłoniła się dziewczyna o ciemnych długich brązowych włosach, mogla być ode mnie o rok młodsza, ale z tymi dziewczynami nic nie wiadomo. Była też wyższa, miała oliwkową cerę i oczy, które kolorem przypominały las - dosłownie. Mieszanka zieleni, brązu i złota. Zdjęła łuk z ramion i wzięła strzałę do ręki. Akurat w tym momencie potworów zaczęły się mnożyć i było ich z piętnaście. Łowczyni nie słuchając protestów swoich przyjaciółek zaczęła ostrzał. To było niesamowite! Kiedy wypuszczała strzałę, zmieniała się w cień! Pojawiała się w innej postaci i sztyletem zabijała innego. Raz widziałam ją pod postacią wilka, raz człowieka, a nawet orła! Wszystko to trwało kilka sekund, a ja cały czas stałam z otwartymi ustami i gapiłam się na nią. Jej towarzyszki stały i przyglądały się temu bez namiętnie. Ta dziewczyna wyraźnie z nich była najmłodsza. Dla nich zachowywała się dziecinnie popisując się, ale niezaprzeczalnie miała czym. Potem brunetka do mnie podeszła i uśmiechnęła się. Jej twarz wyrażała radość ze swojego wyczynu, ale oczy były smutne, zapadnięte, takie...martwe. Klepnęła mnie w ramię i roześmiała się.
- Co tak stoisz? Choć! - Nie wątpliwie była osobą bardzo śmiałą i towarzyską, co nie współgrało z moją naturą samotnika, ale wiedziałam, że ją polubię.
___________________________________________________
Nooo.....mam nadzieję, że rozdział się podobał :) Przepraszam, że rozdział taki krótki :(
Czekam na komcie ;3 i życzę wam WESOŁYCH ŚWIĄT :*
Mroczna


wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 21


Chciałabym przekazać wszystkim, że przez panią N. kolejny rozdział pojawi się po następnym weekendzie. Moja wena musi się ''poszerzyć'' w czasie. Mam nadzieję, że będzie się wam miło czytało.
Mroczna
___________________________________________

                                                                    ***NATALIE***
Mieliśmy mieć grupową naradę, na której dowodzić miał wysoki, mocno zbudowany blondyn. Widać było, że wyraźnie klei się do Piper, ale nie miałam zamiaru jej tego uświadamiać.  Zebranie miało dotyczyć tajemniczego zniknięcia 3 osób z obozu, w tym naszego opiekuna. Obok Jasona, stał ten sam chłopak, który przybiegł, by nas poinformować o zaistniałej sytuacji, Valdez. Jego ręce nerwowo stukały o blat stołu, w okół, którego się zebraliśmy. Było nas nie wiele, ponieważ Chris, chłopak Clarisse, nie pozwolił wejść wszystkim. Stanął przy drzwiach i ukrył twarz w rękach.
- Zacznijmy od tego, że od dzisiejszego ranka, nikt ich nie widział... - Nie dokończył, bo przerwał mu chłopak, o kasztanowych włosach. Obok niego stał najwyraźniej jego brat bliźniak.
- Może po prostu się schowali, bo chcieli z nas pożartować?
- Ty jej w ogóle nie znasz! - Krzyknął zrozpaczony Chris, a chłopak wzruszył ramionami.
- Na pewno się nie schowali, ponieważ mamy to. Być może to jest jakaś wskazówka, ale nikt z nas nie umie jej przeczytać. - Wyciągnął stary zwój papieru, który aż świecił grozą. Widniały na nim malutkie rysunki, prawdopodobnie hieroglify. Poczułam chęć dotknięcia pergaminu, kiedy w drzwiach pojawił się ciemno skóry chłopak i wysportowana blondynka.
- Annabeth - Piper podbiegła do dziewczyny i przytuliła się.
- Silene, również porwano. - Powiedział nowo przybyły, ochrypłym głosem.
- Mogę to zobaczyć ? - Spytał Leo i wziął  zwój w ręce. Nagle z jego palców wystrzelił ogień, zwój zaczął płonąć, a syn boga ognia nie mógł się go pozbyć. Nie czekałam na dalszy rozwój sprawy, tylko podbiegłam do niego i pchnęłam go na ścianę, tym samym wyrywając mu z ręki papirus.
- Ej! A to za co ?! - Krzyknął, ale ja zbyłam go kopniakiem. Poczułam strach dotykając tego kawałka papieru. On był z innego świata, potem zamiast hieroglifów pojawiły się greckie litery, które bez problemu odczytałam.
- Tu jest napisane, że musimy im coś oddać...coś co zostało, dawno zabrane. Wtedy zapobiegniemy wojnie, wojnie bogów ? - Piper i Annabeth jednocześnie zaczerpnęły głęboko powietrze.
- Przepowiednia. - Szepnęła blondi.
- Co? Jaka do cholery przepowiednia?! Moja dziewczyna zaginęła! Chcę ją odnaleźć! - Krzyknął syn Hermesa.
Dziewczyny na przemian opowiadały co się wydarzyło. Dowiedzieliśmy się, że mamy raptem 3 dni na ocalenie świata, inaczej bogowie pozabijają nas i przy okazji siebie. Przyznam, że się przestraszyłam, ale na innych wyraźnie nic nie zrobiła wiadomość o końcu świata. Oni nie rozumieli, że wszystko się skończy? Dopiero teraz zrozumiałam, że mój ojciec zginął tylko dlatego, żebym bezpiecznie dostała się tutaj, ale jego śmierć pójdzie na marne, jeżeli... Miałam ochotę kogoś porządnie kopnąć, zadźgać moimi nożyczkami lub zmienić w żabę!
- Czyli szykuje się misja ? - Spytał grupowy mojego domku.
- Niestety. Chejron, przed swoim zaginięciem wyznaczył mi misję, ale ... jeżeli Annabeth też słyszała tą przepowiednie, to..
- Jadę z tobą. - Odrzekła bez wahania, przyjaciółka Piper.
- Ja też! - Odrzekłam hardo. Wszyscy zaczęli się na mnie gapić, jakbym zwariowała.
- Jesteś tutaj jeden dzień, a już chcesz wyruszać na misję? - Jason, próbował ukryć rozbawienie.
- Tak.. bo...
- Bo ?
- Eeeee...Bo porwali Octaviana. - Z tyłu pomieszczenia Annabeth prychnęła rozbawiona. Jason popatrzył na mnie z politowaniem, ale wzruszył ramionami.
- Ktoś ma coś przeciwko?

                                                                   ***LEO***
Dziewczyny wyruszyły od razu po naradzie. Właśnie spacerowałem sobie po wzgórzu gdzie rosła sosna Thalii, na której wisiało złote runo. Smok, który go pilnował cholernie szybko rósł. Nagle przede mną otworzył się wir piasku. Schowałem się szybko za skałą wystającą z ziemi. Z portalu wyszła dziewczyna. Miała skórę w kolorze kawy z mlekiem, czarne włosy do ramion, bursztynowe oczy i beżową tunikę. Oczy miała obwiedzione jakąś ciemną mazią, a w ręce jakąś laskę. Była bardzo ładna, mogła mieć 16/15 lat. Patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany, patrząc jak rozgląda się niespokojnie po obozie, kiedy obok niej pojawił się 2 piaskowy wir i z niego wyszedł ciemno skóry chłopak. W lnianych ciuchach i jakimiś dwoma patykami zza pasem.
- Wszystko będzie dobrze, Ziya. - Powiedział i złapał ją za rękę. Dziewczyna wzdrygnęła się pod jego dotykiem.
- No....
- Aż taki straszny jestem? - Spytał i roześmiał się. Dziewczyna również zaśmiała się i przyciągnęła chłopaka do siebie i całując go namiętnie w usta. Chłopak oderwał się od dziewczyny i szepnął coś dziewczynie na ucho, po czym Ziya zarumieniła się i położyła mu dłoń na policzku. Postanowiłem to przerwać. Byłem pewny, że tym razem sztuczka, którą zastosowałem przy przygodzie z Echo i Narcyzem, nie zadziała na tą laskę, więc przygładziłem tylko włosy i wyszedłem z ukrycia.
- Eeee....Cześć, nie chcę wam przeszkadzać, ale...Mam na imię Leo.
- Och.. Ja...Ja jestem Carter, a to jest Ziya...yyy...moja przyjaciółka....
_______________________________________________________
Bohaterowie, których spotkaliście się na końcu pochodzą z innej serii książek
wydanych przez Ricka Riordana pt. Kroniki Rodu Kane.
Wiem, że rozdział, krótki, ale mam nadzieję, że się podobał.
Mroczna