No to wesołych świąt! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale było małe zamieszanie, a poza tym moja wena gdzieś uciekła... Miłego czytania ;* aha :) i chciałabym wam podziękować za wasze komentarze. Nawet nie wiecie jak się cieszę kiedy widzę, że ktoś czyta moje bez sensowne opowiadania...
Mroczna
___________________________________________________
***LEO***
Parę nie znajomych zaprowadziłem do Jasona, który aktualnie ich przesłuchiwał. Kiedy ten ciemnoskóry chłopak - Carter, powiedział, że Ziya to jego przyjaciółka tym specyficznym tonem od razu sobie odpuściłem. Nie chciałem zadzierać z tym chłopakiem. Spacerowałem sobie teraz myśląc o przepowiedni...Nie wierzyłem, że uda im się odnaleźć jakieś dawno zagubione śmieci i do tego uratować przyjaciół. Na mojej ręce zamigotały płomyki ognia...Mieliśmy tyle problemów, tyle przygód i nie było czasu nawet pomyśleć głębiej o naszych czynach. Nie łatwiej byłoby wszystko spalić i zbudować od nowa? Czemu tylko herosi mają takie problemy? Kiedyś ktoś mu powiedział, że czasami trzeba wycierpieć swoje, a wtedy szczęście przyjdzie samo, ale czy on nie wycierpiał za wiele?!
***PIPER***
Razem z moimi przyjaciółkami biegłyśmy przez las, nasze pegazy zostawiły nas w połowie drogi...donikąd. Nie wiedziałyśmy gdzie szukać przyjaciół, a tym bardziej gdzie szukać strzał Artemidy. Gałęzie chlastały nas boleśnie w nogi , rozcinając skórę. Z tyło dobiegł mnie krzyk Annabeth. Podbiegłam do blondynki i pomogłam jej wstać, na jej kolanie widać było paskudne rozcięcie. Natalie - córka Hekate stanęła przy mnie i patrząc na nią przypomniałam w czym specjalizuje się jej matka.
- Natalie, tak? Czy umiesz...czy mogłabyś jej pomóc? Jej kontuzja nas opóźnia i...
- Jestem dopiero od niedawna na magicznym szkoleniu i nie potrafię nic oprócz podstawowej magii, ale mogę spróbować ukoić jej ból - to coś jak ambrozja, ale w zaklęciu, dzięki temu będzie mogła bez problemu się poruszać nie czując bólu, ale rana będzie się zasklepiać w ludzkim tępię. Będę używać magii instynktownej pierwszy raz, więc nic nie gwarantuję... - Spojrzałam na Annabeth, która zagryzła wargi starając się nie rozpłakać.
- Spróbujmy. - Wymamrotała.
Kiedy czarodziejka przykładała rękę do rany mojej przyjaciółki, mój sztylet w pochwie zrobił się gorący. Sięgnęłam po niego ręką, a na jego klindze pojawił się obraz... Jakieś miasto, otaczały je góry, a małe uliczki wiły się labiryntami. Ten krajobraz wydawał mi się znajomy. Tak! To Turyn! Mój ojciec kiedyś nagrywał tam film. Chciał mnie zabrać ze sobą, ale ja nie chciałam ponieważ obraziłam się na niego, że spędza więcej czasu w pracy niż ze mną. Wysłał mi wtedy pocztówkę z Włoch. Miałam wtedy 10 lat? Kiedy tata wrócił i mi opowiadał o tym miejscu, zaczęłam skrycie żałować, że nie pojechałam z nim. Potem obraz się zmienił i moim oczom ukazali się nasi przyjaciele. Clarisse bez namiętnie waliła włócznią w ścianę jakiejś komnaty. Chejron leżał bez życia, Silena siedziała w kącie i płakała, a Octavian łaził tam i z powrotem. Była to wielka sala, zdobiona malowidłami. Wizja zniknęła i uświadomiłam sobie, że we Włoszech znajduję się Rzym, a w takim razie i Turyn.... Popatrzyłam na zdrową już blondynkę i powiedziałam
- Kierunek Włochy. - Natalie najwyraźniej nie zrozumiała, ale Annabeth skrzywiła się jakby znowu sobie rozcięła kolano.
- Nie mów, że....- W odpowiedzi ponuro pokręciłam głową. Usłyszałyśmy szelest liści, a potem w lesie zapanowała dziwna cisza....
Natalie podała rękę Ann i jej osoba zaczęła jaśnieć fioletowym blaskiem, a potem poczułam się jakby uderzyła mnie wielka fala nieświadomości.
- Co ty...? - Dziewczyna odwróciła się z uśmiechem i odpowiedziała.
- Mgła, zaklęcie przeciwdziałające...Magia instynktowa? - Wzruszyła ramionami i obeszła mnie jakby nigdy nic.
***NATALIE***
Był już wieczór kiedy rozbiłyśmy obóz. Podążałyśmy wzdłuż wybrzeża, ponieważ musiałyśmy się dostać do pałacu Posejdona po jakieś perły, które nam pomogą nam się przedostać do Włoch... Powoli ciepłe, letnie dni zmieniały się w jesienną, deszczową pogodę. Annabeth - córka Ateny, drżała pod kocem z zimna i głodu, a Piper obwiniała się za to, że nie wzięła swojego Rogu Obfitości. Oczywiście mogłabym go ''wyczarować'' z obozu, ale moja magiczna aura za bardzo by na tym nie skorzystała. Właśnie zbierałam drewno na ognisko i żałowałam, że nie ma tu tego Leona, który jest pierwszy do zapalania czegoś lub kogokolwiek. Jako jedyna w tym momencie wyczułam drgania magicznej bariery stworzonej z Mgły. Obróciłam się i na przeciw mnie z dziesięć metrów dalej stał ptak...nie, nie ptak! Ale było wielkie! Jego tylne partie ciała były lwie,a głowa przypominała głowę złotego orła, który jest jednym z symboli rzymskiego obozu. Na północ ode mnie usłyszałam odgłosy wilków. Zza drzew wyłoniła się grupa dziewczyn, które były ubrane na białe, srebrzyste kolory. Na ich czele stała dziewczyna o czarnych, krótkich włosach - Thalia, o której nie mniej słyszałam niż o samych łowczyniach. Z szeregu wyłoniła się dziewczyna o ciemnych długich brązowych włosach, mogla być ode mnie o rok młodsza, ale z tymi dziewczynami nic nie wiadomo. Była też wyższa, miała oliwkową cerę i oczy, które kolorem przypominały las - dosłownie. Mieszanka zieleni, brązu i złota. Zdjęła łuk z ramion i wzięła strzałę do ręki. Akurat w tym momencie potworów zaczęły się mnożyć i było ich z piętnaście. Łowczyni nie słuchając protestów swoich przyjaciółek zaczęła ostrzał. To było niesamowite! Kiedy wypuszczała strzałę, zmieniała się w cień! Pojawiała się w innej postaci i sztyletem zabijała innego. Raz widziałam ją pod postacią wilka, raz człowieka, a nawet orła! Wszystko to trwało kilka sekund, a ja cały czas stałam z otwartymi ustami i gapiłam się na nią. Jej towarzyszki stały i przyglądały się temu bez namiętnie. Ta dziewczyna wyraźnie z nich była najmłodsza. Dla nich zachowywała się dziecinnie popisując się, ale niezaprzeczalnie miała czym. Potem brunetka do mnie podeszła i uśmiechnęła się. Jej twarz wyrażała radość ze swojego wyczynu, ale oczy były smutne, zapadnięte, takie...martwe. Klepnęła mnie w ramię i roześmiała się.
- Co tak stoisz? Choć! - Nie wątpliwie była osobą bardzo śmiałą i towarzyską, co nie współgrało z moją naturą samotnika, ale wiedziałam, że ją polubię.
___________________________________________________
Nooo.....mam nadzieję, że rozdział się podobał :) Przepraszam, że rozdział taki krótki :(
Czekam na komcie ;3 i życzę wam WESOŁYCH ŚWIĄT :*
Mroczna
Super, extra, super. Jak ja uwielbiam Cartera i Ziye. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńProszę, wpadnij na http://chaos-kontra-herosi-magowie.blog.pl/
No fajny fajny :D Nie powiem, całkiem fajnie wplotłaś KrK :D bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńZaje***ty rozdział, mam nadzieje że niedlugo pojawi się kolejny rozdział. piszesz moim zdaniem piszesz zaje***cie :)
OdpowiedzUsuń~Lili
PS. Wpadnij tez tu :
http://zycie-prywatne-melissy-rose.blogspot.com/
Siem, ty Natalia :3....Bardzo cieszy mnie fakt, ze tak wiele osob cieplo mnie przyjelo....Wilczek zmusil mnie do tego kom. bo uznal widocznie, ze skoro ja sie odezwe to czesciej bedziecie odwiedzac jej bloga (tak wilczku nie zapominaj, ze jestem wredna istota)....Moj kochny Wilczek pisze swietne opowiadania, lecz czesto ucina moje kwestie,wywody,ciete riposty i obrazy kierowane do innych.....Mimo wszystko i tak ja kocham.....Pragne powiedziec, ze wcale nie bylam zszokowana kiedy pierwszy raz spotkalam Wilczusia bo mnie tak latwo nie da sie zaimponowac.....Tak, naprawde zbieram nozyczkii tak, naprawde jestem dziewczyna Octaviana.....Ups, sorry zaspoilerowalam ci moja zmiennksztaltna towarzyszko ;) Pozdrawiam~Natalia
OdpowiedzUsuń''Siem, Ty Natalia'' XD hahahha :D :3 tak zmusiłam ją XD :3 To było wiadome ;__; weee! Jestem kochanym wilczkiem :3 *^* taaa...twoje Weeeee jest popularne B|
UsuńMroczna
Dobrze wiesz wilczku, ze mam problemy z pisaniem na przekletym telefonie....Zwlaszcza jak sie ma wrodzone sklonnosci do popelniania bledow w pisowni -_-".....~N
Usuń:3 nie ma to jak toczenie prywatnych rozmów xD może obgadamy to w domu :D ?
UsuńNaprawde swietny pomysl :3.....
UsuńPrzyniose siekiere! ;)~N
będzie wyżerka xD
UsuńSuper :) Fajnie piszesz :D Pozdrawiam i weny życzę :)
OdpowiedzUsuń~Miix
Świetne *.*
OdpowiedzUsuńŚwietne.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
Laciata <3
Spóźnionych wesołych świąt i hucznego sylwestra :)
Zgłupiałam, bo wydawało mi się, że na twoim blogu nie można komentować jako anonim. Jeszcze pięć minut temu dałabym sobie rękę uciąć za to, że tak jest, ale dobra. Grunt, że mam szansę skomentować ;).
OdpowiedzUsuńMam problem, ponieważ nie wiem, czy to ma być pochwała, czy krytyka. Chyba wyjdzie coś pomiędzy.
Ogólnie pomysł fajny, opowiadanie też, na pierwszy rzut oka widać, co w nim jest głównym wątkiem i nie zanika on w tych całych całusach, przytulasach i miłości (ostatnio przekonałam się, że to bardzo ważne dla bloga). Czyli jest fajnie.
Więc dlaczego się czepiam? Dlatego, że jestem czepialska xD. Ale pomijając ten fakt, jest kilka niedogodności.
Pierwszym, co mi się rzuca w oczy, jest dość częsta zmiana narracji. Jak dla mnie trochę za bardzo skaczesz i to jest trochę niefajnie, no bo pisanie w stylu. Narracja. Kilka zdań. Kolejna narracja. Kilka zdań. I tak dalej. Chyba rozumiesz, o co mi chodzi.
I jeszcze jedno. Notki (nie wszystkie, ale więkoszość) są bardzo krótkie. Początkowe niekiedy trudno nawet nazwać rozdziałem. Lepiej czasami połączyć dwie krótkie notki w jedną długą ;).
Już nie będę Ci truć na temat fabuły, bo to tylko i wyłącznie mój własny gust, a nie piszesz opowiadania pod jednego anonima.
A co do błędów, to trochę ich jest, ale niekiedy natykałam się na gorsze.
Więc jest dobrze, ale nie cudownie. Ale kto jest idealny? ;)
Odnalezienia weny!
I zabawnego Sylwestra oraz szczęśliwego Nowego Roku.