***PERCY***
Bałem się śmierci. Tak jak każdy. Ale najdziwniejsze było to, że byłem hmmm...tak jakby uwięziony we własnym ciele. Moja dusza z niej nie uleciała. Może stanie się to dopiero kiedy spalą mój całun? Czułem usta i dłonie Annabeth na moim ciele. Chciałem ją przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze, ale nie mogłem tego zrobić. Słyszałem rozmowy. Nic nie mogłem, mogłem tylko myśleć. Nie odczuwałem praktycznie emocji. Przelatywało mi życie przed oczami i z każdą sceną powoli je zapominałem. Kurczowo łapałem się jednego wspomnienia Annabeth. Jej ust, włosów, figury, dotyku, pocałunków i głosu.
***ANNABETH***
Minęły 2 tygodnie od pogrzebu, na którym zagościł Tyson, Sally, Paul i wszyscy inni przyjaciele. Teraz siedziałam w łóżku jak co dzień i wylewałam łzy nad zdjęciem mojego chłopaka. Nie spaliliśmy jego ciała, tylko wydaliśmy je morzu. Jak powiedział Chejron ''To co z morza wychodzi do morza powraca''. Każdego dnia ktoś do mnie przychodził i mnie pocieszał, ale chyba nic nie mogło przełamać cierpienia. Usłyszałam ciche pukanie. - Proszę. - Powiedziałam. - Eee...Cześć. - Powiedział jakiś chłopak wchodząc do domku. - Jestem Gavin....Syn Demeter. - Miał blond włosy i oczy w kolorze płynnego złota. Uśmiechną się niepewnie. - Przykro mi z powodu Perce'go. Nie znałam go osobiście bo jestem tu od niedawna, ale wiele słyszałem o jego wyczynach. Musiał bardzo cię kochać. - Tak bardzo, ze poświęcił swoje życie. - Wiesz.....Kilka tygodni temu zginął mój ojciec. Chciał mnie uchronić przed wszystkimi niebezpieczeństwami, ale kiedy zaatakował mnie ogromy pies, a on się na niego rzucił...- Powiedział spuszczając głowę. - Chciałem ci tylko powiedzieć, że wiem jak to jest. - Kiedy to powiedział, pomyślałam sobie, że chciałbym mieć takiego przyjaciela jak on.
***PERCY***
Z tego co wiem, było już po pogrzebie, a ja cały czas byłem uwięziony. Słyszałem głosy, a mianowicie kłótnię. Byłem pewny, że byłem na Olimpie. Nie pamiętałem nic. Nawet nie wiedziałem jak mam na imię. Jedyną rzecz, którą pamiętałem to imię i uczucie z nim związane. Ktoś cały czas próbował uspokoić chaos na sali. -To mój Syn i uważam, że na to zasługuję! Dzięki niemu Olimp cały czas stoi na nogach! Chłopak poświęcił dla nas zbyt wiele! Proszę! Zagłosujmy!- Krzyczał jakiś męski głos. - Posejdon ma rację! To niesprawiedliwe wobec chłopca! Poza tym, robię to dla swojej córki.- Powiedziała jakaś kobieta.
- Dobrze, już DOBRZE! Nie musimy głosować. Przywrócę chłopakowi życie.....
***ANNABETH***
Minął tydzień. Gavin przychodził do mnie codziennie. Przy nim zaczęłam się uśmiechać, a nawet śmiać, chociaż cały czas było mi z tego powodu niedobrze. Percy....co ja mu robię!? Był wieczór i siedzieliśmy razem z moim przyjacielem oglądając film - taki zwykły film przygodowy. W pewnym momencie chłopak zastopował film i popatrzył mi w oczy. -Annabeth..? - Położył mi rękę na szyi. -Gavin..? co ty robisz? - Ciii...-Powiedział kładąc na moich ustach palec. Jego twarz niebezpiecznie się zbliżyła. Pachniał polami truskawek i herbatą. Potem jego usta złączyły się z moimi. Zaczęłam go pragnąć. Przeszliśmy do pozycji siedzącej. Moje części garderoby leżały na podłodze tak jak jego. - Ja...nie. - Nie dokończyłam, bo w tym momencie nasze ciała się złączyły. Jego dotyk mnie parzył, przypominając mi boleśnie o Percym. Nasze emocje kilkakrotnie sięgały szczytu. Spędziliśmy wspaniałą noc.
Wstałam rano, gdy się obudziłam byłam naga. Obok mnie leżała karteczka z pismem Gavina Kocham cię! Dziękuję za wspaniałą noc. Twój Gavin. Usiadłam i zaczęłam płakać. Co ja zrobiłam!? Czy Percy mi to kiedykolwiek wybaczy! Przecież on nie żyje. Szeptał głos w mojej głowie. Przestań! Skarciłam się.
Stwierdziłam, że muszę to załatwić raz na zawszę. Popędziłam do domku Demeter.
-Gavin?! - Zawołam.
-Tak,Annabeth..?- Spytał
-Chciałam z tobą, porozmawiać....O wczorajszym wieczorze.
-Przepraszam...Wiem, jak musisz się teraz czuć. Nigdy więcej się to nie powtórz.
- Muszę już iść....Do zobaczenia.
to było dziwna i bardzo niezręczna sytuacja. Kiedy wróciłam do domku karteczka od mojego przyjaciela gdzieś zniknęła, ale nie było czasu jej szukać, bo do pokoju wpadła Piper. - Annabeth...Chejron...Wielki....Dom! -Co?! - Choć !? - pisnęła i pociągnęła mnie za sobą.
***PERCY***
Gdzie ja jestem ?! - Spytałem, ale nikt na mnie nie zwracał uwagi, wszyscy się gdzieś krzątali i rozmawiali, a jeszcze inni patrzyli jak na wybryk natury. Potem jakaś dziewczyna wypowiedziała to imię, które siedziało mi w głowie. - Annabeth, no chodź tu wreszcie....
***ANNABETH***
Siedział tam taki zdezorientowany, taki jak z tego snu. -Percy..? Popatrzyłam mu w oczy. Przez chwilę miałam wrażenie, że nie będzie mnie pamiętał, ale on rzucił mi się w ramiona i pocałował mnie. Kiedy się odsunęłam od niego, po moich policzkach ciekły łzy. Nie mogłam się powstrzymać i go spoliczkowałam. - Au, a to za co ?! - Ty już dobrze wiesz. - Odpowiedziałam, uśmiechając się przez łzy.
________________________________
Nie chciałam tracić czytelników, więc napisałam jeszcze dzisiaj rozdział :3
Mroczna
Hej :)
OdpowiedzUsuńWpadłam i przeczytałam.
Nie ma co, piszesz miło i przyjemnie.
Tylko czemu tak często zmieniasz narracje?
No i czemu czasami dialogi są w tych samych linijkach co opisy?
Zapraszam też do mnie :)
http://before-and-after-by-merr.blogspot.com/
http://percyiannabeth.blogspot.com/
Merr
czytam :3
UsuńMasz racje co do tego tracenia czytelnikow :D jestem juz spokojna dzieki :)) (ale nie lubie Gavina -,- )
OdpowiedzUsuńwitaj w klubie ^^
UsuńNie lubię Gavina :/
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ^^
Poprzedni też, ale komentuje tutaj :)
Zapraszam do Siebie :)
CO?!?! Annabeth jak mogłaś?!? Paręnaście dni go nie ma a ty..... aww..
OdpowiedzUsuńPERCYYYYY <3
Super czekam na nowy :D
Pozdrawiam i życzę weny :)
Czesć czytam twojego bloga od początku i bardzo mi się podoba pisz dalej :) ps. Nie lubię Gavina
OdpowiedzUsuń