Rozdział ten dedykuję wszystkim wiernym czytelnikom ;)
Mroczna
____________________________________________________
***ANNABETH***
- Thalia? Musisz mi pomóc! Porwali go...!- Piszczałam zapłakana do słuchawki telefonu. Nie wiedziałam co robić, więc jak najszybciej zadzwoniłam do przyjaciółki myśląc o tym, że ona na pewno coś na to poradzi. -Annanbeth, spokojnie. Po pierwsze kogo porwali? Percego? Po drugie skąd o tym wiesz i gdzie mniej więcej ten ktoś się znajduję?. - Porwali mojego tatę! W Los Angeles. Ktoś Dzwonił i powiedział, że jeżeli się tam nie pojawię to nigdy go już nie zobaczę! Musisz mi pomóc... - Wrzeszczałam. -Okey.... Czyli szykuję się kolejne Q. Los Angels powiadasz hmmm.... To może być zasadzka, ale oczywiście ci pomogę. Spotkajmy się na dworcu za pół godziny, póki Nico nie wrócił do domu, bo z pewnością mi nie pozwoli jechać. Kupujemy bilety i zwiewamy z miasta. Napisz Percemu liścik czy coś żeby się nie martwił, chociaż znając życie i tak pojedzie za tobą choćby na koniec świata. -Dziękuję, nie wiem jak ci dziękować.... Do zobaczenia później. -Papa... - Rozłączyłam się. Rzuciłam się do pakowania najpotrzebniejszych rzeczy. Sztylet, Czapka niewidka, para ciuchów na zmianę i zdjęcie Percego. Nie było czasu na liściki, wybiegłam z pokoju. Sally obróciła się i spytała - Annabeth gdzie tak pędzisz? - Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Bałam się, że po drodze spotkam Paula i mojego chłopaka, więc biegłam bocznymi, opuszczonymi uliczkami. Byłam punktualnie na dworcu stojąc w kasie razem z Thalią, która ogólnikowo dowiedziała się co się stało. Pociąg miałyśmy o 14:27, czyli za niecałą godzinę. - Obawiam się najgorszego....- Powiedziała córka Zeusa.
***PERCY***
-Jak się czujesz jako przyszły ojciec? - Spytał mój ojczym, gdy byliśmy przy drzwiach. -Strasznie się cieszę, już wybraliśmy imię. Nicole. - Jesteś pewien, że to dziewczynka? - Pewniejszy być nie mogę. - Odpowiedziałem z uśmiechem wchodząc do kuchni. - Cześć, mamo. Idę do pokoju, jak bym był ci potrzebny to mnie zawołaj! - Wszedłem do pokoju. - Gdzie podziała się moja słodka Anna....- Nie dokończyłem. Dopiero teraz zauważyłem, że w pokoju panuję okropny bałagan. Wszystko z szafy było powywalane. Zacząłem się bać najgorszego. Czapka niewidka i sztylet Ann zniknęły. Annabeth zniknęła! Ale czemu? Chwyciłem telefon w garść i wystukałem numer syna Hadesa. - Nico?! Annabeth zniknęła! Jak myślisz Thalia może coś wiedzieć? - Siemanko stary, nie może.. musi. Zostawiła mi liścik, Annabeth ma kłopoty i ona chcę jej pomóc. Za 20 minut mają pociąg do Los Angeles. Właśnie jadę na dworzec wyjaśnić tą sprawę, wpaść po ciebie? -No to super....Tak, było by wspaniale. To ja już będę czekał na dole. Dzięki, Nico. - Nie ma sprawy. - Rozłączył się. Wygrzebałem spod ciuchów małe niebiesko pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek zaręczynowy. Nadchodzą ciężkie czasy i mogę nie mieć już czasu na zaręczyny. Wsadziłem je do kieszeni, zmierzwiłem sobie włosy i zszedłem na dół. Potem wykonam iryfon do mamy. - Pomyślałem, patrząc na nadjeżdżające auto syna Hadesa. - Wsiadaj, mamy 15 minut!- Powiedział gdy wgramoliłem się na przednie siedzenie zapinając pasy.
Po dosłownie 4 minutach byliśmy na miejscu przepychając się przez tłumy ludzi. 10 minut.
- Widzę je! - Krzyknął mój przyjaciel łapiąc mnie za rękaw i ciągnąc za sobą. Annabeth siedziała wtulona w córkę Zeusa, która ją pocieszała. Potem jej wzrok padł na nas i spiorunowała nas spojrzeniem, godnym jej ojca.
***ANNABETH***
- O nie! - warknęła moja przyjaciółka. Podążyłam za jej wzrokiem. W naszą stronę biegli jej chłopak i syn Posejdona. Nasze kłopoty dopiero się zaczynają. Wiedziałam, że mój chłopak nie puści mnie samej do miasta Aniołów, ale nie chciałam go narażać na niebezpieczeństwa. -Annabeth, dlaczego mi nie powiedziałaś! - Krzyknął Percy potrząsając mną lekko za ramiona. - Ja nie chciałam narażać cię na niebezpieczeństwo. - Odpowiedziałam. Thalia i Nico, kłócili się trochę dalej. - Jadę uratować mojego ojca a ty... - Jadę z tobą! - warknął. Mimowolnie się od niego odsunęłam. Widziałam go tylko kilka razy w takim stanie, ale wtedy jego gniew nie był kierowane w moją stronę. Zauważył, że mnie to zabolało i spuścił głowę. Gdy ją podniósł coś w jego morskich oczach się zmieniło. Poczułam rękę Thali na moim ramieniu. -Annabeth zostało nam tylko 5 minut... - Percy odciągnął mnie na bok. Jego ręce się trzęsły. - Annabeth, nie chcę byś mnie postrzegała jako twojego chłopaka... - Po moich policzkach popłynęły łzy. Właśnie porwali mi ojca, a na dodatek mój wymarzony chłopak ze mną zrywa!?. - Chcę być kimś więcej. - Przy tych słowach zaparło mi dech w piersiach. Percy ukląkł na jedno kolano i z kieszeni wyjął małe granatowe pudełeczko. - Annabeth Chase, córko Ateny i Pani mojego serca czy uczynisz mnie jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie.......i wyjdziesz za mnie? - powiedział ukazując piękny srebrny pierścionek z niebieskim diamentem. Ludzie zaczęli się obracać wyczekując mojej odpowiedzi. -Ja....nie......TAK, Percy wyjdę za ciebie! - Pisnęłam i rzuciłam mu się w ramiona. Gapie zaczęli się uśmiechać i klaskać, a Percy i ja całowaliśmy się zapominając o czekających na mnie zagrożeniach.
__________________________________________
Zapraszam na mojego 2 bloga ;) Niedługo dodam rozdział 4 ;P
Mroczna
Cudne <3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ;)
dzięki ;) ^^
UsuńPiękny rozdział prawie się popłkałam.
OdpowiedzUsuńA moja przyjaciółka która siedzi koło mnie miała niezłą polewke z moich min xd.
Pozdrawiam i czekam na następny
Lucy
ooooch jak sweet :3 dziękuję ;*
UsuńAaaa Percabeth forever <3
OdpowiedzUsuńNo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy ;)
OdpowiedzUsuńŁadnie to rozegrałaś :)
Zapraszam do siebie i pozdrawiam ^^