piątek, 18 października 2013

Rozdział 12

                                                                      ***PERCY***
Wymusiłem wspólny wyjazd. Nico także się załapał. Teraz siedzieliśmy w pociągu. Niedługo mieliśmy dotrzeć na miejsce. Nico i Thalia siedzieli kilka miejsc w naszym pustym przedziale. Annabeth nie mogła najwyraźniej uwierzyć, w to co się stało. Cały czas wpatrywała się z uśmiechem niedowierzania w lśniący pierścionek na jej palcu. Ja też potwornie się cieszyłem, że powiedziała to jedno bardzo ważne słowo. - Dalej nie wierzysz? - To sen prawda?- Spytała obracając twarz w moją stronę. Pocałowałem ją delikatnie. - A to, za co?  -Za wszystko, a poza tym...- Nie chciałem kończyć. To było trochę krępujące no i może dziwnie zabrzmieć. -No powiedz. Ja nie gryzę....jeszcze.- Popatrzyłem jej w oczy i nie potrafiłem jej odmówić. - Całowanie ciebie jest jak oddychanie. Masz takie miękkie usta jak skrzydła motyla, a twoja skóra pachnie truskawkami, starymi książkami, jeziorem i lasem. Twoje policzki tak uroczo się czerwienią i dlatego, że cię kocham. - wybełkotałem jak w transie. Gdy oderwałem wzrok od jej zaczęła się zwijać ze śmiechu. - Co cię tak śmieszy!?- powiedziałem speszony. - Och Glonomóżdżku..... Jesteś taki słodki.- Powiedziała zarzucając mi ręce na szyję i siadając mi na kolanach. Obejrzałem się przez jej ramię. W naszą stronę szła Thalia śmiejąc się z żartów Nico, który krążył wokół niej jak jakiś piesek. Na jego twarzy wykwitał serdeczny uśmiech. Chyba tylko Thals potrafiła go doprowadzić do takiego stanu. - No dobra wysiadamy.- Powiedział Nico.  

                                                                ***ANNABETH***
Staliśmy w parku. Nie widziałam co dalej. Percy stał za mną bawiąc się moim warkoczem i całując mnie co chwilę w szyję. Nico kopał kępkę trawy patrząc się przed siebie, a Thalia wbijałam we mnie wzrok wyczekująco. -No, co teraz?- spytała wreszcie. -Przywlokłaś nas taki kawał, po to by uratować swojego ojca,a nawet nie wiesz co robić ?! - Krzyknęła. - Thalia...? - Nico złapał ją za dłoń. - Uspokój się, okey? - Powiedział Percy. - JA MAM SIĘ USPOKOIĆ? - Po jej brwiach przebiegły iskierki. Mój chłopak zbliżył się niebezpiecznie. - Percy, nie. - Daj spokój co ona mi zrobi? - TO! - Pchnęła go na pobliskie drzewo. Po ciele syna Posejdona przeszły iskry osmalając mu ubranie i twarz. Percy wezwał wodę i już się szykował do uderzenia. - Przestańcie! - Teraz zauważyłam, że Nico wezwał widmo. Nie chciałam, oglądać jak 3 moich przyjaciół tłucze się. Przecież teoretycznie są kuzynami. - Zachowujesz, się jak rozpuszczony bachor, wiesz?! Nie wiem, po co cię ciągnęliśmy razem z Lukiem taki kawał drogi. Nie zasługiwałaś na to. - Wydarła się na mnie. Po moim policzku pociekły łzy. To co powiedziała bardzo zabolało, nie chciałam teraz tu być, więc uciekłam.....

                                                                   ***THALIA***
-Nie powinnaś tak do niej mówić. - Powiedział Percy. - Wiem. - Odpowiedziałam chowając twarz w dłoniach. Annabeth i ja byłyśmy jak siostry, i kiedy tak do niej powiedziała poczułam się jak ostatnia świnia. Właśnie szukaliśmy mojej przyjaciółki w ogromnym mieście. - Annabeth nie jest bez winy. - Powiedział mój chłopak, starając się mnie bronić. - Naprawdę tak uważasz...?!- Odpowiedział syn Posejdona. - Ej! Przestań Nico. Percy ma rację.- Powiedziałam. Właśnie mijaliśmy księgarnie i przyszło mi na myśl czy Annabeth mi wybaczy. - Ona gdzieś tu jest..Czuję to. - Powiedział Percy. - No tak. To wasze przyciąganie jest niezwykłe. - Powiedział Nico. Percy spiorunował go wzrokiem. - Chyba się nie mylisz.... - odpowiedziałam.

                                                                    ***ANNABETH***
Siedziałam w kawiarni gdy usłyszałam ten sam głos co w słuchawce telefonu. Wejdźcie do Labiryntu. Tam się spotkamy. Labirynt! Di immortales! Czemu wcześniej nie przyszło mi to do głowy?! Zebrałam swoje rzeczy, zapłaciłam i wyszłam. Dzień w mieście Aniołów był chłodny. Szczelniej owinęłam się płaszczem. Dopiero teraz zauważyłam, że w moją stronę biegną 3 czarnowłose postacie. To pewnie Thalia,  Percy i Nico. Potem moja przyjaciółka rzuciła mi się w ramiona. - Przepraszam. - Powiedziała cicho łkając. Odsunęłam się od niej. Otarłam z jej policzka łzy i uśmiechnęłam się do niej. Wcześniej wszystko przemyślałam i nie miałam jej nic za złe. Byłyśmy różne jak woda i ogień, jak księżyc i słońce, jak dzień i noc. Ona ciemna, a ja jasna. - Już....Ciiii. Nic się nie stało. - Ej, Bo ją mi udusisz. - Powiedział Percy obejmując mnie w pasie i całując. - Wiem, gdzie musimy iść...- Powiedziałam.

                                                                        ***PERCY***
Staliśmy przed zarośniętym kamieniem, który miał być pomnikiem upamiętniającym, ale jako dzieci bogów bez problemu odczytaliśmy potajemne znaki zapisane Greką. - Jesteś pewna, że to tu jest wejście do owego Labiryntu? - Spytała Thalia. - Tak. - No to wchodzimy. - Powiedziałem jak zwykle pewny siebie , łapiąc Annabeth  za rękę i dotykając znaku Dedala - Δ
Szliśmy w egipskich ciemnościach, dopóki w połowie drogi nie znaleźliśmy pochodni. Gdy szło się dalej na ścianach pojawiały się płaskorzeźby przedstawiające Minotaura i inne potwory. Doszliśmy do wielkiej komnaty. Rzeźby potworów stały wszędzie. Tak jak ich podobizny.  Zaczynałem się bać. Przyciągnąłem Ann bliżej siebie. Pocałowała mnie, tak jakbyśmy się nie mieli więcej zobaczyć. Przypomniał mi się nasz 1 pocałunek pod St. Helens. - To tak na szczęście.- Powiedziała Annabeth . - Uśmiechnąłem się. Thalia i Nico szli przed nami gdy usłyszeliśmy ich krzyk. - To pułapka!
_______________________________________
Rozdzialik się podobał :3 ? Mam nadzieję xd
Macie tu mojego fb ;) 
Tutaj daję linka do naszego fanpage ;D Pracuję tam jako Adm. pod nazwą Annabeth ^^ oczywiście ;D Zbieramy Lajki :3
No i oczywiście mój Ask ;D 
Pozdrowionka
Mroczna

1 komentarz: